(tłumaczenie z Neither Man Nor Beast: Feminism and the Defense of Animals)
Dzień po Marszu dla Zwierząt w 1990 roku w Waszyngtonie, w Washington Post pojawił się opisujący go artykuł. Opisano w nim sam marsz i zacytowano obrońcę zwierząt, który stwierdził – „nie jesteśmy już ruchem małych staruszek w tenisówkach”.
Chciałabym żyć na tyle długo, aby zostać zakwalifikowana jako mała staruszka. Gdyż w przeciwieństwie do osoby, która o tym mówiła, jest to kategoria do której aspiruję.
W końcu wynika z tego, że „zanim reszta z nas odkryła jak ważne są kwestie dotyczące opresji zwierząt, zrobiły to starsze panie”. Być może kiedy zaczynały agitować na rzecz zwierząt nie były jeszcze małymi staruszkami. Ale ludzie nie chcieli spojrzeć w oczy prawdzie o tym, co robimy zwierzętom i w międzyczasie zdążyły się zestarzeć.
Wiemy, że antywiwisekcyjny ruch w Wielkiej Brytanii w 19 wieku upadłby bez kobiet. Wiemy, że w chwili obecnej około 75% ruchu na rzecz praw zwierząt stanowią kobiety.
A oto, co wiem na temat małych staruszek:
Kiedy kobiety starzeją się, stają się z reguły bardziej radykalne. Kiedy mężczyźni się starzeją, mają tendencję do popadania w większy konserwatyzm.
Dr. Gideon Seaman i Barbara Seaman twierdzą, że kobiety z wiekiem zaczynają odstawiać mięso. Nauczyły się słuchać swojego ciała. Słuchanie swojego ciała jest czymś, co nasza kultura stara się zwalczać. W pewnym sensie posługujemy się etyką odcieleśnionej dominacji: etyką, która nie bierze pod uwagę wpływu na nasze ciała i konsumpcję zwierząt z ciała ziemi, etykę, która lekceważy zwierzęta i ich ciała.
Inne kultury wykazują szacunek wobec starszych pokoleń, szczególnie wobec kobiet: ceni się ich mądrość. Kultura zachodnia rzuca w stronę starych kobiet wiele epitetów, nazywa je staruchami, „paskudnymi wiedźmami”, czy „jędzami”. (…) Zaledwie kilkaset lat temu, w czasie olbrzymiej antykobiecej kampanii, setki tysięcy kobiet oskarżono o czary: wiele z nich było małymi staruszkami lub samotnymi kobietami zajmującymi się leczeniem przy pomocy ziół lub będących akuszerkami. Wiele z nich oskarżono o trzymanie chowańca – oswojonego zwierzęcia, które miało być jakoby równie zaczarowane. Keith Thomas opisywał je w ten sposób:
Ale czy te zwierzęta domowe lub nieproszeni towarzysze postrzegani byli jako posiadający magiczne zdolności to już inna sprawa. Stworzenia te mogły być jedynymi przyjaciółmi samotnej starej kobiety, a imiona, które im nadawano sugerują bliską relację(…)
Kiedy muchom i myszom nadaje się osobowość – daje się im imiona, postrzega w sposób indywidualny, nawiązuje się z nimi kontakt – powstaje grunt pod etykę, która przełamać może ich opresję.
Cierpienie zwierząt jest szczególnie niewidoczne dla przeciętnego konsumenta. Działy sklepów sprzedające mięso nigdy nie pokazują filmów o zwierzętach zarzynanych lub uwięzionych na farmach, a na produktach AGD nie znajdziesz zdjęć eksperymentów na zwierzętach, które stanowiły część ich testowania. To, co ludzie uważają za pewne w swoim życiu, wymaga niewidzialności zwierząt i opresji, której doświadczają. Wyzwanie, któremu stawiamy czoła to sprawić, aby to co niewidzialne – i co ludzie aktywnie pragną pozostawić niewidzialnym – stało się bardzo widoczne. Kiedy zwracamy uwagę na eksperymenty na zwierzętach, demaskujemy tradycyjne etyczne, moralne i religijne dyskusje, które ignorowały zwierzęta.
Zajmowanie się sprawami zwierząt jest postrzegane tradycyjnie jako coś osobistego i emocjonalnego – coś utożsamianego z małymi staruszkami. Które, pamiętajmy, jak wszystkie kobiety, nie mogą wnieść nic do dyskusji na temat tego co etyczne, moralne, czy religijne. Przypomnijmy, co powiedział Spinoza: „Sprzeciw wobec zabijania zwierząt ‚oparty był na zabobonach i kobiecej czułości, a nie na zdrowym rozsądku’”. Drzemiąca we mnie złośliwa i przewrotna starucha pyta kto zdecydował, czym jest „zdrowy rozsądek”? Dlaczego czułość postrzegana jest jako cecha negatywna, tożsama ze zniewieściałością? Obrońcy zwierząt obalają dominujące przekonania, a to z konieczności, będzie wiązało się z podejściem feministycznym, które uznaje, że te nielegalne emocje są trafne.
(…)
Co dzieje się, gdy grupa, które sama ma być niewidzialne próbuje uwidocznić problematykę związaną ze zwierzętami? Co dzieje się, gdy małe staruszki chcą stworzyć dla zwierząt miejsce w naszej świadomości, gdy mówią o krwawiących ciałach zwierząt? Seksizm sprawi, że kultura dominująca oceni je negatywnie. Ale wiele z nas pójdzie ich śladem, mając oczywiście na nogach nieskórzane tenisówki.
bell hooks przekonuje, że teoria feministyczna musi być adresowana zarówno do marginesu jak i do centrum. Teorii, która wywodzi się jedynie z centrum – z pozycji przywileju – „brak jest pełni, brak szerokiej analizy, która objęłaby różnorodność ludzkich doświadczeń”. Teoria pochodząca od tych, którzy są na marginesie – osób opresjonowanych – ma z natury charakter opozycyjny: patrzy zarówno od zewnątrz jak i od wewnątrz, skupia „uwagę zarówno na centrum, jak i na marginesie”. Metafora hooks od marginesu do centrum odbijała się echem wśród feministek odkąd pojawiła się w 1984 roku.
Zwierzęta znajdują się zarówno na marginesie jak i w centrum dominującej kultury, ale ich miejsce nie jest odbiciem ich statusu jako niezależnych istot, raczej wyrażeniem statusu ludzi, z którymi dane zwierzę żyje. Pamiętam co czułam czytając biografię Fannie Lou Hamer, która pisała, że pies należący do białych farmerów, u których pracowała, miał swoją własną wewnętrzną toaletę, podczas gdy mały domek, w którym mieszkała Hamer czynnej toalety nie miał wcale. Ale podobnie jak futro często obwieszcza zamożność męża kobiety, ubikacja psa daje informację o białej rodzinie korzystającej ze statusu, którym obdarowana jest biała elita.
Choć zwierzęta można znaleźć zarówno na marginesie jak i w centrum, zadanie teorii feministycznej w odpowiedzi na ich opresję jest inne od zadań związanych z pracą na rzecz unicestwienia ludzkiej opresji. Podczas gdy opresjonowani ludzie żyją na marginesie i poruszają się w kierunku centrum w charakterze służących, a nie w pozycji władzy lub po to, aby tam zamieszkać, zwierzęta są wszędzie, ale nigdzie nie są w pełni wolne. Są wszędzie, ale w niewidoczny sposób – jako przedmioty. Na przykład oprócz odzieży wielu ludzi, ciała martwych zwierząt znajdują się w kliszach fotograficznych, żelkach, gumowych oponach, farbach, rakietach tenisowych, nie metalowych pilnikach do paznokci, odmrażaczu do szyb i niezliczonej liczbie innych produktów.
Idąc dalej tropem metafory marginesu, możemy stwierdzić, że opresjonowani ludzie są na marginesach stron naszej kultury, a martwe zwierzęta są stronami, na których ta antropocentryczna kultura zapisała swoje samousprawiedliwienia. W sposób metaforyczny, definiujemy siebie w opozycji do tego, jak postrzegamy zwierzęta. Dosłownie rzecz biorąc, ciała zwierząt są surowym materiałem transformacji papirusu w książkę, materiału bardziej przejściowego w ten trwalszy. Zwoje znad Morza Martwego zrobione są ze skóry. Pergamin, uzyskiwany ze skóry różnorakich zwierząt (najczęściej bydła, owiec, kóz) to uszlachetniona wersja zwojów skórzanych. Rozwój tego nowego materiału (a także welinu, który jest pergaminem wyższej jakości, wytwarzanym ze skóry cieląt), zrewolucjonizował formę książki. Zwoje z papirusu zastąpione zostały przez pergaminowe manuskrypty (współczesną formę książki), które składały się z połączonych razem płatów.
Naszym zadaniem jest wydobyć zwierzęta ze stron, na których zapisujemy swoje antropocentryczne idee na ich temat. Szczerze mówiąc, miło byłoby nie być staruszką pracującą na rzecz poprawy losu zwierząt. Miło byłoby, gdyby zadanie wydobycia zwierząt ze stron naszej antropocentrycznej kultury już się do tego momentu dokonało. To właśnie wyzwanie, które małe staruszki stawiają naszej własnej kulturze.